-
- lut 15
-
- 0
„Pewnego dnia, zamiast wrócić do domu, poleciałam do Paryża”
Któregoś dnia pomyliłam się i zamiast wrócić do domu, poleciałam do Paryża. Tydzień intensywnego zwiedzania, szukania motywów wodnych w muzeach: na obrazach, rzeźbach, nawet w kościołach i katedrach i nic, zupełna pustka. Była „Mona Lisa”, Rembrandt, Caravaggio, nawet Picasso i van Gogh. Ale dopiero czwartego dnia, wieczorem, chodząc w zasadzie już bez celu paryskimi uliczkami, przemęczona, z opuchniętymi nogami nabrałam ogromnej ochoty na wypicie kawy w prawdziwej, francuskiej restauracji. Mijając dom Gainsbourga, szłam kawałek drogi prosto, później za światłami skręciłam w lewo i zatrzymałam się dopiero tuż obok lodziarni Berthillon. Poczekałam aż znajoma w tradycyjny sposób złoży zamówienie: „two coffee with milk, please” i chwilę później na naszym stoliku znalazły się dwie szklanki i karafka z wodą. Podjęłam próbę wytłumaczenia pani kelnerce, że prosiłam jedynie o kawę, a nie wodę. Na co ona z uśmiechem i klasą odwróciła się na pięcie i zniknęła gdzieś na zapleczu, zostawiając za sobą jedynie zbyt intensywny zapach Chanel N°5. Za jakiś czas jednak wróciła z filiżankami cappuccino, perfekcyjnie udekorowanymi czekoladą i papryczką chili. Nie wiem co bardziej drażniło moje podniebienie i nozdrza – perfumy Chanel czy kawa z posmakiem chili.
Podobna historia miała miejsce następnego dnia wieczorem, kiedy dopadł mnie niewyobrażalny głód i przyszła ochota na naleśniki z mąki gryczanej. Łamaną angielszczyzno-francuszczyzną poprosiłam o „crêpes with ham”. A co dostałam chwilę później? Znów wodę! Ogromną karafkę z wodą i przyozdobione cytryną szklanki. Ale tym razem wytłumaczono mi, że na porządku dziennym jest podawanie wody do każdego zamówienia, w restauracjach czy kawiarniach. I nie jest to woda z butelek, ani woda gazowana, to po prostu woda z kranu!
Tak się składa, że przed wyjazdem do Francji zrobiłam niewielki eksperyment w jednym z wrocławskich lokali. Znajomi zamawiali mrożoną kawę, piwo, wino, a ja poprosiłam o wodę z kranu. Kobieta przyjmująca zamówienie spojrzała na mnie z niedowierzaniem, upewniła się co do mojego wyboru i po konsultacji z szefową stwierdziła, że nie może zaoferować mi wody z kranu. Dodała przy tym, że z tak dziwną sytuacją jeszcze się nie spotkała i że do czego to podobne, żeby klienci prosili o tak wymyślne napoje. Wymyślne? – zdziwiłam się. Rozumiem, gdybym poprosiła o wzmocnioną karmelową kawę z dużą ilością delikatnej mlecznej pianki i mlekiem sojowym i syropem waniliowym, a do tego najlepiej jeszcze dwie gałki lodów o smaku amaretto, to byłoby wymyśle! Cóż, musiałam wyjechać do Paryża, żeby w kawiarni, z uśmiechem, w karafce, podano mi wodę z kranu.
Aleksandra Neyman