• „O stresie naszym powszednim, czyli czas na terapię… wodą?”

    „Tworzysz jakieś historie wyssane z palca. Tak się właśnie kończą twoje maniakalne obserwacje ludzi, czytanie i myślenie, myślenie i czytanie i tak na zmianę. Pewnie napatrzyłaś się na tego Jarniewicza i jego nową książkę ‘Woda na Marsie’. ”, tak dzisiaj powiedziała mama. Przemknęło mi przez myśl, że może poddam się tak zwanej sztukoterapii i kupię dla siebie „Art deco. 100 antystresowych kolorowanek”, bo do tego wszystkiego, oprócz obserwacji ludzkich zachowań przy każdej nadarzającej się okazji, ponoć widać, że jestem kłębkiem nerwów.

    Ale jak tu być odpornym na stresy, kiedy na naszej drodze pojawiają się coraz to nowsze wyzwania i obowiązki? W tym wszystkim tracimy gdzieś poczucie własnej wartości, czujemy się wciąż niedoceniani, bo być może są stawiane nam zbyt wysokie wymagania. Często też pojawia się taki moment, w którym zmuszamy się do wielu rzeczy. Mam tu na myśli przede wszystkim pracę, którą podejmujemy, a przecież nie o takiej marzyliśmy, no ale za coś trzeba żyć. Ludzie narzekają, chcą więcej, nie są zadowoleni z obecnej sytuacji (zawodowej, finansowej, osobistej…), ale jednocześnie nie umieją podejmować radykalnych decyzji i zmian, walczyć o swoje marzenia. I z drugiej strony, niestety, po prostu nie mają takich możliwości.

    Młodzi ludzie, którzy mogą pozwolić sobie na bycie dłużej dziećmi, bo mają wyrozumiałych rodziców, są niezwykłymi szczęściarzami. I mówię to z własnego doświadczenia, jako ta stawiająca znak zapytania po słowie „przyszłość?”. Pamiętam jak jeszcze całkiem niedawno pracowałam w kawiarni. Długo to jednak nie potrwało, raptem miesiąc. Każdego ranka wstawałam ze ściskiem w żołądku, który nasilał się, kiedy docierałam do miejsca pracy. Ciągłe odliczanie, ile zostało do końca, tolerowanie, że ktoś patrzy mi na ręce, do tego traktowanie typu, wynieś, przynieś, pozamiataj, co w rezultacie doprowadziło do tego, że potłukłam kilka szklanek. Pech też chciał, że nieświadomie uszkodziłam ekspres i zalałam magazyn, wpadając w poślizg i zahaczając o wiaderko pełne wody… Jak zakończył się epizod mojej kawiarnianej pracy? Chyba każdy się domyśli. Teraz jednak wiem, że taka forma zarobku jest zdecydowanie nie jest dla mnie i tym samym pamiętajmy, jeśli wybieramy zawód, który nie da nam satysfakcji, a będzie jedynie dostarczał stresów, to pewne jest, że w tym fachu sukcesów nie odniesiemy i nie wzbijemy się na wyżyny naszych możliwości.

    Inna sytuacja – przykład z wczorajszego dnia. Podsłuchane w trakcie mijania jednej z ławek na rynku. Pada pytanie: „Ty, Zdzichu, czym właściwie powinna zajmować się kobita? Zdzichu odpowiedział krótko i zdecydowanie – „No jak to czym? Wszystkim!” Czyli ja to mam rozumieć, że kobieta jednocześnie powinna pracować, kształcić się, być niezależną finansowo, ale przy tym wykazywać się wrażliwością godną kobiety, cierpliwością i dobrocią? Połączenie silnego charakteru z tym subtelnym, delikatnym. Poczułam się trochę jak Alicja Lewisa Carrolla, z własną krainą czarów i królikiem, za którym gonię, najpewniej do ciemnego lasu, gdzie zamiast mchu i borówek, jest stres w żywej postaci. Sprostać swoim wymaganiom i tym stawianym przez innych. Ale może na dobry początek wypada zapoznać się z pewnymi antystresowymi działaniami. Na pierwszym miejscu stawiam wysiłek, aktywność fizyczną, bieganie, jazda na rowerze, pływanie. Każdy trening wyzwala we mnie endorfiny, hormony szczęścia, a także energię i siłę do dalszego działania. No i czasem też leczy wyrzuty sumienia po zjedzeniu nieprzyzwoicie słodkiego, kremowego i kalorycznego kawałka ciasta.

    Co dalej? Jak dzielnie znosić poniedziałki i każde poranki poszczególnych dni? „Obudziłam się zanim zadzwonił budzik – zdecydowanie za wcześnie. Teraz cały dzień będę chodziła niewyspana i marudna”. Albo: „Zaspałam!… O, stresie mój powszedni! Znów zaczynać dzień w takim stanie…”. Bez względu na to, jak wyglądają nasze poranki, a zakładając, że bywają naprawdę stresujące, bo egzamin, bo sprawdzian w szkole, zły szef w pracy czy podwładny nie taki, no ale i tak trzeba wstać. Sposób jest jeden, śniadanie mogę zjeść w drodze, mogę nie napić się kawy, ale poranny prysznic, nawet jeśli zaspałam – jest obowiązkiem. Oczyszcza z nerwów i stawia na nogi.

    (…) Jutro jednak chyba kupię te kolorowanki. „Art deco. 100 antystresowych kolorowanek”, będę trochę jeszcze bardziej szczęśliwsza i mniej zestresowana, choćbym miała kolorować kosztem wcześniejszego wstawania. Zobaczymy czy to też podziała.

    Aleksandra Neyman

    Administrator